Tak, tak... było was w tym roku równe sześćdziesiąt sztuk - sześćdziesiąt wgapionych w siebie (a czasem w mój obiektyw) par oczu, sześćdziesiąt obrączek, litry łez, kilogramy wysypanego ryżu, itp...
Dla mnie sezon ten był szczególny - dzieliłem się z Wami radością oczekiwania, przyjścia na świat i pierwszych miesięcy życia mojej córeczki (która spowodowała, że fotografia musiała zająć drugie miejsce na liście moich pasji). Podczas tegorocznej "trasy" odwiedziłem m.in.: Kraków, Poznań, Olsztyn, Włocławek, Bydgoszcz, Warszawę, Trójmiasto, Hel, Elbląg i na końcu Wąbrzeźno. Podczas sesji towarzyszyło nam i upalne słońce i ulewny deszcz, odwiedzaliśmy i pałace i zrujnowane industriale, leżeliśmy na piachu oraz na pakringu przez hipermarketem, wisieliśmy na ściance wspinaczkowej i produkowaliśmy kolorowe dymki w laboratorium chemicznym.
A z innych statystyk-ciekawostek:
- znalazło się wśród Was dwóch Niemców, jeden Kanadyjczyk i jeden Holender (oraz dwójka katechetów! :-)),
- wśród moich klientek absolutnie dominowały w tym roku Magdy (było was 7!), moja żona zawsze dziwi się w jaki sposób odróżniam Was od siebie,
- najwyższa temperatura podczas reportażu/sesji - około 38 stopni w cieniu; najniższa - około minus 10,
- liczba sukienek spalonych podczas wesela - 1,
- liczba obrączek zagubionych (ale i znalezionych) podczas wesela - 1,
- liczba wesele-hoteli zalanych przez tegoroczną powódź - 1,
- liczba słoików z zupą, które dostałem od zatroskanych moją zbyt szczupłą sylwetką mam - 2,
- liczba sukni wypranych w wodzie - 11 (w tym dwie w fontannach i jedna w ulewnym deszczu),
- liczba koziołków "fikniętych" przeze mnie na lodzie przed kościołem - 1,
- liczba sandaczy ze szpinakiem skonsumowanych podczas sesji - za mało...
- liczba RedBulli wypitych podczas ślubów, przejazdów, obróbki, itp. - za dużo...
- wg informacji które posiadam, ośmioro z was (a może więcej - piszcie!) spodziewa się w najbliższym czasie przyjścia na świat nowego obywatela, a czwórce już udało się zaludnić świat :-)
Moi Drodzy - jeszcze raz - dzięki za zaufanie. Joe Buissink, jeden z najsłynniejszych amerykańskich fotografów ślubnych, twierdzi, że "Tort zjedzą goście, kwiaty zwiędną, suknia powędruje do kufra na strychu, zostaną tylko zdjęcia" - mam nadzieję, że fotografie, które razem stworzyliśmy dadzą Wam za, 5, 10 i 15 lat lat tyle samo radości ile mi dało ich wykonywanie.
Trzymajcie się!