Zawsze kiedy próbuję wystukać coś o "moich" parach ślubnych, staram się nie wpaść w banał (nie zawsze z powodzeniem, wiem...), a równocześnie oddać wyjątkowość tego konretnego dnia.
Ze ślubu pary młodych artystów z niedalekiej mi "branży" grafiki komputerowej możnaby pewnie napisać małe opowiadanie. Streszczając (to co najbardziej zapamiętam): fenomenalna, rodzinna atmosfera, autentyczny i gigantyczny opad kopary Roberta na widok Magdy w sukni ślubnej (wielkie ŁAŁ!!!), Magdę - wulkan emocji wszelakich, Warszawę oraz klimatyczną, ale bardzo trudną (fotograficznie) salę w bydgoskim Myślęcinku. Aha - i jeszcze "Wszystkie dzieci nasze są" grane podczas wesela.
Więcej takich sobót poproszę!!!
Już nie mogę doczekać się sesji...